Jak to z Kubusiem Puchatkiem było..
Każdy z nas zna Kubusia Puchatka, „misia o bardzo małym rozumku” oraz Stumilowy Las i jego mieszkańców. Nie podobna nie znać tych postaci z książek Alana Alexandra Milne’a „Winnie-the-Pooh”, wydanej w 1926 roku i „The House at Pooh Corner”, wydanej w 1928 roku, a przetłumaczonych w 1938 roku przez Irenę Tuwim, jako „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka”.
Kubusia Puchatka zna każdy. Ale kim jest zatem Fredzia Phi-Phi?
Otóż Fredzia Phi-Phi to właśnie Kubuś Puchatek. Właściwie tak naprawdę Fredzia Phi-Phi to Winnie-the-Pooh, bo tak właśnie w oryginale nazywa się milutki niedźwiadek. „Pooh”, co można tłumaczyć, jako onomatopeiczne „fe”. Nie jest powiedziane, jakiej Winnie jest płci i dlatego powstała Fredzia, gdyż takie imię – według innej tłumaczki, Moniki Adamczyk-Garbowskiej – jest bliższe oryginałowi, choć nie do końca. Winnie bowiem, to zdrobnienie od imienia Winston. Podczas II Wojny Światowej zbudowano – na życzenie Winstona Churchila – dwa działa okrętowe o nazwach Winnie i Pooh.
Wracając do literatury. W 1938 roku Irena Tuwim, siostra słynnego Juliana, mająca już za sobą wydanie kilku tomików wierszy, przetłumaczyła dwie książki Milne’a i dzięki czemu na trwałe wpisała się do historii literatury obok takich tłumaczy, jak Tadeusz Boy-Żeleński, Edward Porębowicz, czy Józef Paszkowski. Czytelnicy szybko pokochali sympatycznego Kubusia Puchatka, który na ilustracjach Ernesta Sheparda nie jest podobny do disneyowskiego pomarańczowego grubaska.
Po wielu latach od wydania tłumaczenia Ireny Tuwim, wspomniana już Monika Adamczyk Garbowska pokusiła się o rzecz niezwykle odważną, o nowe tłumaczenie „Kubusia Puchatka”. I tak „Fredzia Phi-Phi”, ukazała się nakładem Wydawnictwa Lubelskiego. Stało się to jeszcze za życia Ireny Tuwim, w 1986 roku, natychmiast wzbudzając kontrowersje i falę sprzeciwów.
Nie tylko imię głównego bohatera uległo zmianie. I tak Krzysia zastąpił Krzysztof Robin, (tak nazywał się syn autora), Kangurzycę zastąpiła Kanga, Maleństwo, (w oryginale Roo), Gurek. Kłapouchy, (Eeyore) zyskał nowe, mające odzwierciedlić „mowę osła” imię: Iijaa.
Monika Adamczyk wskazała na liczne błędy translatorskie, które miały sprawić, by tekst stał się dla młodego czytelnika bardziej zrozumiały. Adamczyk określiła to tłumaczenie, jako zinfantylizowane. Rzeczywiście tekst nowego „Kubusia” stał się bliski oryginałowi, ale co trzeba powiedzieć, miejscami bardzo „ciężkostrawny”, gdyż tłumaczka nie uniknęła kilku kalk z języka angielskiego.
I tak mamy: oryginał „Winnie-the-Pooh”, i dwa przekłady Ireny Tuwim i Moniki Adamczyk-Garbowskiej.
Pierwsze jest przykładem, jakbyśmy to dzisiaj nazwali – tłumaczenia kreatywnego, czyli dążenia do udomowienia oryginalnego tekstu.
Drugie postuluje wierność wobec oryginału. Sztuką jest znalezienie, złotego środka pomiędzy tymi dwoma metodami. Jak bardzo to jest trudne – wie tylko tłumacz.
Zdania czytelników też są podzielone. Jedni cenią pierwsze tłumaczenie za niesamowity klimat, drudzy cieszą się z mniej przesłodzonej wersji, doceniając tłumaczkę za odwagę. Mamy więc mamy do wyboru: „sympatycznego” Kubusia Puchatka, albo „wierną” Fredzię Phi-Phi.
A gdyby tak przełożyć tytuł książki w stu procentach zgodnie z oryginałem?
Winnie the Pooh, czyli Winston Kupa, no nie wiem..